Obecny prezydent chwali się na billboardach, że dotrzymał obietnic, cóż nic bardziej mylnego jeśli możemy wymienić szereg niespełnionych obiecanek.

To w czasie kampanii wyborczej sprzed czterech lat obiecywali czołowi działacze płockich struktur PO nowe miejsca pracy, nowych inwestorów, to poprzednika strofowano, że nie potrafił właściwie wykorzystać szansy funkcjonowania Płockiego Parku Przemysłowo-Technologicznego. Tymczasem bilans czteroletniej kadencji mówi jedno, nie przybyło nam inwestorów, a tym samym nie powstały nowe miejsca pracy. No może poza tymi, które zostały sztucznie stworzone dla członków zarządu PO, kolegów i innych zaprzyjaźnionych wokół partii, czyli realizujemy hasło – praca dla swoich.

Czy obecny prezydent nie widzi, ile zakładów pracy redukuje zatrudnienie, ponadto firmy spoza Płocka wygrywają miejskie przetargi, co również nie wpływa na poprawę lokalnego rynku racy. Promocja gospodarcza naszego miasta praktycznie nie istnieje, pomimo zatrudnienia szeregu osób, a nawet stworzenia specjalnego stanowiska pełnomocnika, co za to mamy – wycieczki zagraniczne za pieniądze płocczan, które nie przynoszą wymiernych efektów.

Zadłużenie to jedno ze sztandarowych haseł prezydenta. Tymczasem nie trzeba być analitykiem ekonomicznym, aby stwierdzić, że przez mijające 4 lata zatrważająco wzrasta zadłużenie miasta Płocka, które sięga już 471 mln złotych. Średnio za poprzednika roczne zadłużenie wzrastało o 29 mln, tymczasem na obecnego prezydenta średniorocznie zadłuża miasto o blisko 40 mln. Czy tak ma wyglądać walka z zadłużeniem, kolejne kredyty na spełnienie bliżej niedookreślonych celów.

Następna kwestia to kwestionowanie poprzedniej współpracy z PKN Orlen. Zapowiedzi, że jeśli rząd jest z tej samej opcji polityczne, to łatwiej będzie rozmawiać i działać na rzecz Płocka tak naprawdę nie ziściły się. Mało tego współpraca, a raczej jej brak z PKN Orlen nie była jeszcze nigdy taka zła. Firma nie angażuje się w przedsięwzięcia kulturalne, zdrowotne na rzecz miasta. Sytuacja pracownicza się corocznie pogarsza, obecne pomysły wprowadzenia systemu czterobrygadowego, w efekcie mogą doprowadzić do likwidacji ponad 300 miejsc pracy.

Niestety ubywa nam liczba mieszkańców Płocka, gdy jeszcze kilkanaście lat temu mówiliśmy o liczbach ok. 135.000, to dziś według danych statystycznych jest ok. 121.000 mieszkańców. Natomiast ustawa śmieciowa narzucająca obowiązek składania deklaracji wzbogaciła nas o jeszcze inną liczbę 103.000 mieszkańców. Czyli tak naprawdę ilu mieszkańców faktycznie zamieszkuje w mieście Płocku, a tylko ma zameldowanie, z uwagi na problem z poszukiwaniem pracy.

Do tego należy dołożyć bardzo złą sytuację finansową miejskich spółek, które tylko za 2013 rok wygenerowały straty wielkości ok. 21 mln złotych. Tak złe wyniki finansowe nie wynikają jednak z pełnienia misji społecznej i ponoszenia z tego tytułu dużych kosztów, ale zatrudniania „wysokich” specjalistów, najczęściej legitymujących się przynależnością do jedynej słusznej partii politycznej, co niestety skutkuje wzrostem kosztów. Ponadto ograniczony nadzór ze strony organu zarządzającego powoduje, że atmosfera została rozluźniona, a nikt nie stara się wyegzekwować od powołanych menedżerów pewnego poziomu zarządzania spółkami. Przytoczę tu choćby płocki ZOZ, strata za 2013 wyniosła 3 mln zł, za 2012 aż 5 mln złotych, tymczasem zarząd firmy ma dobre samopoczucie, gdy prezes otrzymuje pensję miesięczną na poziomie ok. 22.000 złotych. Pomimo tak złych wyników finansowych (za 2010 rok strata była na poziomie ok. 300 tysięcy zł) organ zarządzający, jakim jest w tym przypadku prezydent nie wyciąga żadnych wniosków i nie rozlicza z efektów zarządu firmy. A recepta na cięcie kosztów jest prosta, najlepiej likwidować przychodnię, która skupiała kilka tysięcy osób.

To tylko kilka przykładów świadczących o mijaniu się z prawdą obecnego prezydenta, a decyzję Państwo podejmiecie w dniu 16 listopada.